Białostocki Urząd Miejski absurdalnymi dyrektorami stoi. Rok temu w czasie wprowadzania systemu klikania pisaliśmy o wielce wybitnym Dyrektorze Prokopie. Przyznamy się, że Dyrektor Prokop naszym ulubieńcem był. Był, do czasu, gdyż w poniedziałek z tronu absurdu vel absurdalnego tronu zepchnął go Dyrektor Janusz Ostrowski z Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich.
O co się rozchodzi ? Czym zasłynął Dyrektor Ostrowski ? Sprawa niby błaha, ale z takich świat się przeważnie składa. Pan Dyrektor wpadł na genialny w swej prostocie pomysł. Co tam znaki drogowe, zrobię swoje ! Tj. nie tyle zrobię, ile zakleję te, które przy ulicy już stoją. Obejrzyjcie materiał red. Tyczyńskiego z poniedziałkowego Obiektywu. W linku, 5.40 min. Do tego tekst red. Kłopotowskiego w Gazecie.
Jest więc tak. Policja ustami rzecznika Sorko mówi, że znak jest zły, adwokat Ewa Szkiłądź w materiale red. Tyczyńskiego mówi wprost, że zaklejony znak to dyrektorska radosna twórczość, nawet urzędnicy z Ministerstwa Transportu mówią, że to bzdura tylko sam Dyrektor Ostrowski dalej brnie w bagno, które sam stworzył przy okazji coraz bardziej się pogrążając.
Sprawa wydaje się tak oczywista, że każdy normalny urzędas mający chociaż odrobinę oleju we łbie po materiale w Obiektywie grzecznie by przeprosił, powiedział że to podlegli robotnicy spieszyli się i przy okazji spieprzyli sprawę i nie byłoby tematu. Ale nie w Białymstoku, u nas trzeba iść w zaparte. Bo kto to widział żeby wielki jaśnie oświecony Dyrektor Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich miał przepraszać ? Absolutnie nie przystoi, żeby z dyrektorskiego stołka kajać się przed maluczkim. A w ogóle to pewnie wszystko winni Ci źli dziennikarze, że drążą temat i szukają dziury w całym. Zwłaszcza że drogi nowe, pachnące jeszcze świeżym asfaltem i dziur Ci u nich nie znajdziesz...
O chwała Wam dzielni redaktorzy: Tyczyński z TVP, że zaczął i Kłopotowski z Gazety Białystok, że kontynuuje ten temat. Serio szacun za materiał i tekst. O Dyrektorze Ostrowskim pisać, że się skompromitował to mało. Prosimy więc Prezydenta Truskolaskiego, żeby odbył ze swoim pracownikiem męską rozmowę, po której zarówno dziennikarze, dzięki którym wypłynął temat oraz przede wszystkim mieszkańcy Białegostoku doczekają się z dyrektorskich ust zwykłego słowa PRZEPRASZAM.