Białostocka policja bawi się

Białystok nie przestaje zaskakiwać. A to palą komuś drzwi, a to wpada minister i mówi, że idzie po kogoś, a to urzędasy coś spieprzą i tak dalej i tak dalej. Jedno jest pewne - Białystok to miasto kontrastów i co by nie mówić, ale nudno u nas nigdy nie było, nie jest i możemy się założyć że nie będzie.

O brak nudy dbają przedstawiciele przeróżnych zawodów. My przeważnie opisujemy i wytykamy "błędy życiowe" urzędników i polityków, ale po tym co wyczytaliśmy na www Rzepy i Gazety to tylko utwierdzamy się w tym, że Białystok jest bardzo wesołym miastem.

Tylko u nas można obedrzeć gliniarza, i to nie byle "sierściucha", tylko samego naczelnika komisarza z ciuchów i nie dzieje się absolutnie nic. Można rzec, że Białystok to stan umysłu, gdzie wysokiego oficera policji można puścić w przysłowiowych gaciach i na tym koniec. Historia jest wprost genialna. Polecamy wklejone wyżej linki z Rzepy i Gazety. 

Sytuacja wygląda tak. Kilka miesięcy temu po atakach łysych zwierzątek na bogu ducha winnych ludzi Minister Sienkiewicz zapowiedział, że idzie po kogoś (najpewniej bo wspomniane łysy zwierzątka). Sam osobiście iść nie będzie (bo kto to widział żeby Minister piechotą chodził) to na plac boju wysłał komisarza Macieja Zakrzewskiego, który dzielnie miał stawić opór stadionowym patriotom. Tak to Maciej Sylwester 
Zakrzewski został Naczelnikiem Wydziału Patrolowo - Interwencyjnego. To ponoć taki fajny, pierwszoliniowy wydział, zaraz obok prewencji, z którymi najczęściej spotykamy się na mieście i których "spektakularne" akcje możemy później "podziwiać" w telewizji i internecie. 

Nie znamy konkretnych zasług komisarza Macieja Sylwestra na tym polu, ale na mieście ponoć spokojniej więc może i nieźle mu szło. A jak ponoć spokojniej to sukces, a jak sukces to można iść na balangę. Bo sukcesy się przecież opija. Tak to w tym kraju jest, że pije się z okazji braku okazji, a jeśli okazja już jest to pije się podwójnie.

Poszedł więc Naczelnik Maciej Sylwester (po służbie oczywiście) na imprezę i spotkał "kolegów", z którymi toczy małe wojenki na służbie będąc. W całej tej sprawie z racji tego, że policja siedzi cicho są same niedomówienia i półsłówka. A skoro tak to popuścimy trochę wodze fantazji, odkręcimy nasz kranik z domysłami i przy okazji publicznie zadamy parę pytań. 

Naczelnik Maciej Sylwester będąc po służbie miał pełne prawo iść na piwo. To święta rzecz, po robocie browar się należy i będziemy ostatni, którzy Naczelnika za to ganić będą. Ale co jedno piwko to nie balanga w klubie o 0.30 w nocy. A cała akcja z koszulą pod klubem miała ponoć miejsce. Wyobrazić sobie możemy, że pijąc alkohol wysokooktanowy (z kolegami jak czytamy w artykule na Rzepie) do Naczelnika Macieja Sylwestra podeszła grupka "kolegów" z drugiej strony barykady. Możemy sobie również wyobrazić, że Panowie wymienili uprzejmości. Uprzejmości były z pewnością w ilości hurtowej, bo Naczelnika Macieja Sylwestra wprost wyrwało z wspomnianej koszuli. Poza tym słabych kolegów musi mieć Naczelnik Maciej, że koszuli mu rwą a koledzy nic i po drugich kolegów, tym razem w mundurze na najbliższy komisariat trzeba dzwonić. 

Czyli jest tak - Naczelnik Wydziału białostockiej policji poszedł sobie na imprezę, zdarli z niego ubranie, latał półnagi po mieście, w dodatku rozpoznał ponoć sprawców i nie dzieje się absolutnie nic. Policja nie ma zamiaru niczego wyjaśniać ! Jak to w ogóle jest możliwe, że prosty człowiek może odnieść wrażenie, że całą sprawę próbuje zamieść się pod dywan ?

W normalnym Państwie po takim zdarzeniu na nogi postawione zostałaby całe lokalne struktury policji, a chłopaki, którzy ośmielili się podnieść rękę na wysokiego oficera, bardzo szybko zmarnieliby na policyjnym dołku. Cała ta sytuacja to jasny sygnał, że możesz gliniarzowi, najlepiej temu po służbie, napluć w prosto w twarz a on i tak nic Ci nie zrobi. 

W ten to piękny sposób nasza dzielna policja dba o szacunek i autorytet na mieście. Że o poczuciu bezpieczeństwa szarego Obywatela pisać nie będziemy. Kto takimi pierdułami sobie w ogóle głowę zawraca...

Cóż, tak to jest jak na mieście spotykają się koledzy, z których jeden przypadkowo pełni rolę policjanta, a drugi, również całkiem przypadkiem, bawi się w lokalną gangsterkę. Zakładamy przy tym, że nasze domysły są bliskie prawdy, bo jeśli nie daj boże Naczelnikowi Maciejowi oficerską koszulę zerwały proste chłopki  -roztropki to już serio wstyd, muł, dno i wodorosty.

A tak to tylko zwykły wstyd...

 

Fejsbunio

Łączna liczba wyświetleń

Ale, o co tu chodzi ?

Podstawowe info:
Będziemy pisać o tym co nas wkurza, cieszy lub śmieszy. Po prostu.

"Było nas trzech w każdym z nas inna krew ale jeden przyświecał nam cel" - tak śpiewali w Perfekcie jeszcze za czasów Hołdysa. W nas krew płynie niezmiennie ta sama, białostocka, podlaska, bo kochamy nasze miasto i nasz region. Podlasie dobrymi ludźmi stoi - to wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli przyjemność u nas gościć.

I jeden przyświeca(-ł) nam cel - podtrzymywanie starych dobrych wartości. Sami nie wiemy dokładnie co to może znaczyć, ale ładnie brzmi.

Ach zapomnielibyśmy - jest nas 6 i brakowało nam rymu żeby ładnie zacząć.

My z folwarku:
Albert Potiomkin
Noe Bialystoker
Jan Matejko
Pan Japa
Kiva Jakotako
Wit Stwórz