Radni prosto z Białegostoku

Wspominaliśmy jakiś czas temu, że na tapetę weźmiemy dwa znaczące białostockie środowiska - dziennikarzy i polityków. Chodzi nam również po głowie pomysł na tekst o lokalnym środowisku biznesmenów - ale wątły to na Podlasiu sektor, więc chyba sobie darujemy. Sezon ogórkowy dopiero co się rozpoczął i wydawać się może, że nie ma o czym pisać - ale co to, to nie. Nasi kochani lokalni politycy, bo o nich będzie ten tekst nie dają o sobie zapomnieć, a dokładniej może nie tyle oni sami, ile idiotyczne decyzje, które przez ostatnie miesiące zdążyli podjąć. Dodajmy, że idiotyczne bywają niektóre, bo znaleźć można wiele sensownych. (Tak mamy dobry humor, wakacje za oknem, więc nie będziemy zbytnio złośliwi w tym tekście) Przyszedł więc ten czas - napiszemy parę zdań o politykach.

Uściślijmy termin "białostockie środowisko polityków". Uwagę swą skupimy na naszej rodzimej Radzie Miasta (RM) kadencji 2010-14. Wybaczcie nam również rozpiętość tego tekstu. Do "obrobienia" mamy 28 osób, więc siłą rzeczy w paru zdaniach nie sposób się zmieścić. Przy okazji dodamy, że na radnych RM nasza analiza białostockiej sceny politycznej się oczywiście nie skończy. Posłowie, senatorowie i inni - drżyjcie.

Przygodę z radnymi zaczniemy od smutnej konstatacji, że dość wątłe i miałkie to środowisko, choć oczywiście zdarzają się wyjątki (na całe szczęście). Nie będziemy zbytnio narzekać - wszak to nasi reprezentanci, więc narzekać na radnych to po części żalić się na samego siebie. A ten rodzaj masochizmu jest nam obcy.

A więc do rzeczy. Opisać w kilku zdaniach 28 osób to jednak wymagające zadanie. Przy czym odwagi nam nie brakuje. Boimy się, że być może nie znajdzie się śmiałek, który doczyta ten tekst do końca. W ostatnich wyborach samorządowych wybraliśmy 28 osób do naszej Rady Miasta. Pełny skład znajdziecie tutaj. Nie będziemy przy tym pisać czym konkretnie zajmują się nasi radni. Po pełną listę zadań Rady odsyłamy do kolejnego linku - zadania Rady Miasta

Wybaczcie nam ten być może przydługi wstęp. Już spiesznie przechodzimy do tego co najciekawsze czyli do nazwisk. Zaczniemy od Przewodniczącego RM - Włodzimierza Leszka Kusaka - ksywa "rozhulany Leszek". Tym którzy nie pamiętają skąd taki pseudonim odsyłamy do naszego tekstu, w którym chyba dość wyraźnie napisaliśmy dlaczego Pan Przewodniczący rozhulanym został. Koniecznie wspomnieć trzeba o samej pracy Pana Przewodniczącego. Rozhulany Przewodniczący, to trzeba mu oddać, dość sprawnie prowadzi obrady RM. Momentami bywa złośliwy, zdarza się również sarkazm z jego strony - oczywiście pod adresem radnych z opozycji, co już ewidentnie Przewodniczącemu nie przystoi. Ogólnie jednak o Przewodniczącym, mimo wielu wad z nieudzielaniem głosu mieszkańcom na czele, ciężko jest mówić tylko źle. Ponadto ostatnimi czasy Pan Przewodniczący sprawia wrażenie targanego wewnętrznymi rozterkami. Żeby się tylko za bardzo nie rozkleił - koniec kadencji już blisko. Jedno jest pewne - miejsce w historii białostockiego samorządu Włodzimierz Leszek Kusak na pewno już ma. Dwie kadencje na stołku przewodniczącego robi swoje.

Dla równowagi słowo o wybitnym radnym z opozycji. I nie będzie to żaden viceprzewodniczący, ani z PiSu ani SLD. Na pierwszym miejscu po pierwszym stawiamy Radnego Rudnickiego czyli jak zwykliśmy mówić - pozytywną gębę PiSu. Czasami odnosimy wrażenie, że Radny Rafał do PiSu jakoś tak w ogóle nie pasuje. Bywają chwile, że wydaje się nam bardziej obywatelski od samej Platformy. Smoleńskiem na lewo i prawo nie rzuca, niegłupi nawet, przede wszystkim rozsądny i przewidywalny (jak na standardy białostockie - o czym później). No i czyta hardstoka - to już w ogóle bystrzak. A na poważnie to serio lubimy Rafała - właśnie za to co wyżej plus parę innych cech o których pisać nie będziemy, żeby nie było że jakaś prywata albo coś. Krechę ma u nas za wieczne podkreślanie że nic nie robi politycznie. Irytuje to strasznie, by nie użyć mocniejszego słowa. Na pewno śmieszy gdy tak wytrawny polityk mówi, że nie robi niczego politycznie. Panie Rafale, Pan przestanie się tego tak wstydzić - rasowy polityk nawet jak pierdnie to ma to wydźwięk polityczny (w zależności od okoliczności) i nic w tym złego. Przykre jest natomiast to, że rudnicka pozytywna gębą Pisu, która będzie niezwykle potrzeba w czasie zbliżających się wyborów, bardzo szybko po tychże wyborach zniknie w jurgielowej zupie bylejakości. Szkoda. Co do obecności i aktywności Rafała Rudnickiego na RM to napiszemy tyle, że bez niego klub Pisy by nie istniał. Pozamiatane, tyle w temacie.

Idziemy dalej - Zbigniew Nikitorowicz zwany przez nas Lordem Vaderem. Jak się niechcący dowiedzieliśmy ksywa ta do byłego, znakomitego dziennikarza najwidoczniej przylgnęła. Nie wiemy czy samemu zainteresowanemu się to podoba czy nie i w sumie mało nas to interesuje. Nie wymyśliliśmy jej bezpodstawnie - dawno temu słuchy nas doszły, że Radny Nikitorowicz krótko trzyma(ł) klub i śrubkę mocno dociska(ł). Tak mocno, że gwint zjechał. Zamordyzm Radnego doprowadził, że z platformianym klubem w RM pożegnało się troje radnych (Jankowski, Czyżewska i Siemieniuk) więc taka taktyka pilnowania klubu po pierwsze okazała się błędna, a po drugie przyniosła straty w szablach. Radny Nikitorowicz dodatkowo szefuje Komisji Zagospodarowania Przestrzennego. Jak ktoś zainteresowany to zapraszamy na posiedzenia. Jest ponoć ciekawie. Ogólnie po raz kolejny napiszemy, że ze znakomitego białostockiego dziennikarza Zbigniew stał się przeciętnym radnym i jeszcze bardziej przeciętnym politykiem. Dodatkowo stał się szwarccharakterem przez ordynarne wciskanie ludziom ciemnoty. Samo w sobie wciskanie ciemnoty, będąc politykiem, to nic nadzwyczajnego ale uprawianie tego w sposób nachalny woła o pomstę do nieba. Dlatego właśnie nasz ulubiony Lord Vader wielkiej kariery w polityce nie zrobi. Nawet i szkoda, bo lekko przygarbiony i lekko podsuszony od tysiąca papierosów Radny Nikitorowicz chyba się wpisał w pejzaż naszej RM. Cieniem kładzie się pośredni udział w aferze taśmowej. No ale prokuratura uznała, że żadnej afery nie było więc i pisać nie ma o czym... (o samej aferze jeszcze później wspomnimy)

Czas na lewicę, w której na czoło wysuwa się przebojowy i rzutki Radny Karpowicz. W sumie gdyby nie te wieśniackie wąsy nawet spoko gość. Przez styl wypowiadania się - lekko arogancki, w tym dobrym znaczeniu oczywiście, każde wystąpienie Radnego Karpowicza to jak na standardy białostockie gejzer emocji. Osobiście wysłalibyśmy Radnego do logopedy. Podejrzewamy, że po kilku sesjach ze specjalistą od poprawnej i czystej wymowy, ze zwykłego gejzerku stałby się z miejsca wulkanem, o co przy jego temperamencie i sposobie bycia nietrudno. Dodatkowo wydaje się jedynym sensownym i merytorycznie przygotowanym do pełnienia swojej funkcji Radnym z SLD. W porównaniu z Radnymi Kochanem, Kobylińskim i Mironowiczem czerwona gwiazda Karpowicza jest supernovą. Radny Kobyliński zwany pieszczotliwie Kobyłą po ostatnim głosowaniu nad absolutorium Kobyłą już pewnie do końca pracy w RM zostanie. Co do Radnego Kochana to wydawać się może, że jest radnym tylko po to żeby łatwiej "zdobywać" pieniądze na swoje "działactwo" sportowe. O radnym Mironowiczu szerzej pisać nie będziemy bo to plankton w związku z czym szkoda miejsca i czasu.

Skoro jesteśmy w temacie planktonu to na dobrą sprawę stanowi on większość w naszej Radzie Miejskiej. Pisząc plankton mamy oczywiście na myśli wpływy i przede wszystkim możliwości realizacji własnych koncepcji w obecnej kadencji. Wiadomo że o wszystkim decyduje nasz ulubiony Prezydent Truskolaski, pośrednikiem jest Lord Vader Nikitorowicz a reszta to różnego typu pionki. Zaczynając analizę planktonu od Platformy, tą formą pokarmu dla większych rybek określić można Radną Wasiak, Radną Chodkiewicz, Radną Suszczyńską i Radnych Chańko, Kiszkiela (będącego przy okazji Podlaskim Kuratorem Oświaty) Rekinkiem w tym towarzystwie jest radny - doktor Marek Chojnowski czyli człowiek o wiecznie niezaspokojonych politycznych ambicjach. Przyznać jednak trzeba, że w kwestii zdrowia i finansów wie naprawdę sporo. Żeby nie zgubiło go platformiane partyjniactwo i to te w najgorszym w stylu, to również o nim można byłoby powiedzieć "swój chłop". No ale niestety, ambicje najwyraźniej przysłoniły Radnemu Chojnowskiemu zdrowy rozsądek.

Wracając do planktonu znajdziemy go również w Pisie. Na czele Radny Romanowski - zwany niezwykle pieszczotliwie Kaziem. To w ogóle ciekawy przypadek. Byliśmy ze dwa razy na sesji i Radny Romanowski tak jakby był ale go nie było. Chodzi gdzieś zamyślony, trochę nieobecny i sprawia wrażenie człowieka pt. "przepraszam, że żyje". Ktoś wie coś więcej o Kaziu ? Piszcie prosimy bo serio o Radnym Romanowskim ciężko znaleźć coś więcej. Do tego mamy Radną Rzeszewską, Radnych Gromko i Putrę, który oprócz nazwiska, na którym wjechał do RM wydaję się być kompletnie nietrafionym i zmarnowanym głosem. Poczekamy do końca kadencji z ostateczną oceną. Jest jeszcze Radny Madras. Tak, tego radnego z kategorii plankton wykluczymy - za mądrze gada i za inteligentnie wygląda. Nie wiemy sami czy to okulary czy wiedza o tym gdzie pracuje skłania nas do takiego zdania o Radnym Madrasie. Podobnie sprawa wygląda w przypadku Radnego Nahajewskiego. Co prawda nie nosi okularów ale odnosimy wrażenie, że przyszłego doktora stać na dużo więcej niż prezentuje. Chociażby ostatnia uchwała w sprawie budżetu obywatelskiego będąca jego dzieckiem pokazuje, że młody Radny ma potencjał.

Ciekawym środowiskiem w klubie PO są radni prawosławni z FMP. Zjawisko to ciekawe bo na dobrą sprawę Panowie Radni (Musiuk, Nazaruk i Nikiciuk) doskonale opanowali techniczne deale z resztą klubu PO w sprawie swoich interesów. Co jak co ale pracowitości na rzecz własnych ziomków prawosławnym radnym odmówić nie sposób. Nikt inny poza nimi nie realizuje i nie dba o swoich wyborców jak radni z FMP. Wyjątkowo wspomnimy, ze poza RM Forum ma również swego zastępcę Prezydenta - Aleksander Sosna i Radnego Sejmiku - Radny Masalski. Ogólnie wielki szacun dla Forum Mniejszości Podlasia - doskonale wywiązują się ze swoich obowiązków. Tylko razi ta nazwa mniejszość bo na Podlasiu prawosławni to żadna mniejszość (z czego hardstok jest dumny bo część z nas urodziła się w rodzinach prawosławnych). Bycie mniejszością jest po prostu teraz w modzie stąd pewnie takie rozwiązanie.

Są jeszcze Radni Biernacki i Szczudło, których również można zaliczyć do planktonu. O ile jeszcze Radny Biernacki szefuje dość istotnej Komisji Kultury i Promocji to Radny Szczudło po opuszczeniu Pisu odludkiem został. W kwestii pracy Radnego Biernackiego w Komisji Kultury to jego sukcesy nie są nam bliżej znane. Jest jednak członkiem ciągle największego klubu w RM więc mimo systematycznej marginalizacji "coś" jeszcze może. Natomiast o tym ile może Radny Szczudło pisać nie będziemy, bo czasami nam się wydaje, że sami możemy więcej niż demokratycznie wybrany Radny Rady Miasta.

Kończąc opowieść o radnych naszej Rady Miasta wspomnimy jeszcze o trójce zbuntowanych radnych z PO. Odszczepieńcy to Radni Jankowski, Czyżewska i Siemieniuk. Wiele razy pisaliśmy o nich dobrze i mimo, że dużo ich w mediach to ciężko jest się w ich przypadku do czegoś przyczepić. Radni Czyżewska i Jankowski wydają się dobrze przygotowanymi do swej roli i widać, że po opuszczeniu klubu PO w Radzie Miasta odżyli. Nie wiemy tak do końca co słychać dobrego u Radnej Siemieniuk, bo ciężko usłyszeć jej głos na Radzie. Zakładamy jednak, że skoro miała na tyle odwagi żeby opuścić statek pod dowództwem Radnego Nikitorowicza to musi mieć mieć łeb na karku.

Nie zapomnieliśmy chyba o nikim. A jeśli jednak okaże się, że kogoś pominęliśmy to musi być tak wybitnym leniuszkiem wśród planktonu, że nawet naszej wnikliwie ekipie udało się taką osobę przegapić. Ogólnie nasi radni niczym studenci mają wolne. Ostatnia sesja RM odbyła się pod koniec czerwca, a kolejna będzie dopiero pod koniec września. Terminarz sesji znajdziecie w linku. Są oczywiście sesje zwoływane specjalnie pod konkretną sprawę, więc powyższa rozpiska może ulec zmianie. Do września szmat czasu na przemyślenia a i tak jesteśmy przekonani, że po powrocie z długich wakacji mózgi niektórych radnych wcale nie będą naładowane pozytywną energią i dalej będą produkować bzdurne uchwały. Obyśmy byli w błędzie.

Mamy nadzieję, że ktoś doczytał do końca. Sorry, że tak się rozpisaliśmy - serio krócej się nie dało a i więcej dalibyśmy radę z siebie wycisnąć. Siły zostawimy jednak na naszych parlamentarzystów. Ci wakacje zaczynają dopiero na początku sierpnia. Wychodzimy z założenia, że to co robimy to najzwyklejsze patrzenie tzw władzy na ręce. Może trochę ironicznie do tego podchodzimy ale tak to już z nami jest. Przy okazji wszystkim radnym napiszemy, że pamiętajcie w czyim imieniu pracujecie, kto Wam tę pracę dał i kto Wam ją może zabrać. Wybory już naprawdę tuż tuż więc się pilnujcie.
Mimo wszystko życzymy powodzenia i miłych wakacji :)

Ps. Odsyłamy jeszcze do linków:

Ps2. W naszej RM dzieją się także rzeczy światowe - dorobiliśmy się swojej własnej afery taśmowej. Pisaliśmy o tym oczywiście. Okazało się jednak, że żadnej afery nie było - prokuratura tak uznała, a jak prokuratura coś już powie to sami wiecie :)

Zdjęcie wyżej pożyczyliśmy od Gazety, nie fochajcie się za mocno.

 

Fejsbunio

Łączna liczba wyświetleń

Ale, o co tu chodzi ?

Podstawowe info:
Będziemy pisać o tym co nas wkurza, cieszy lub śmieszy. Po prostu.

"Było nas trzech w każdym z nas inna krew ale jeden przyświecał nam cel" - tak śpiewali w Perfekcie jeszcze za czasów Hołdysa. W nas krew płynie niezmiennie ta sama, białostocka, podlaska, bo kochamy nasze miasto i nasz region. Podlasie dobrymi ludźmi stoi - to wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli przyjemność u nas gościć.

I jeden przyświeca(-ł) nam cel - podtrzymywanie starych dobrych wartości. Sami nie wiemy dokładnie co to może znaczyć, ale ładnie brzmi.

Ach zapomnielibyśmy - jest nas 6 i brakowało nam rymu żeby ładnie zacząć.

My z folwarku:
Albert Potiomkin
Noe Bialystoker
Jan Matejko
Pan Japa
Kiva Jakotako
Wit Stwórz