Widmo krąży po Białymstoku (i okolicach)


Widmo krąży po Białymstoku i okolicach - widmo współdziałania i współpracy między Obywatelami. I wszystkie potęgi starego Białegostoku połączą się niedługo w świętej nagonce przeciw temu widmu. 

A widmo krąży bo źle się dzieje w państwie "białostockim". Ostatnie wydarzenia z pogranicza kultury i polityki już od początku roku optymizmem nie napawają. Przy czym wydarzenia te "produkują" tylko i wyłącznie politycy. Mówiąc krótko - rok zaczął się politycznymi wtopami i to zarówno ze strony koalicji jak i opozycji. Najpierw członek Zarządu Województwa Podlaskiego tak dzielił publiczną kasę, że ludzi po prostu (wpisz znane Ci brzydkie słowo), a później radny miejski Janusz Kochan, również dzieląc nasze pieniądze, (tu również wpisz brzydkie słowo) ludzi jeszcze bardziej. I wydawać się może, że są to tylko dwa mało znaczące zdarzenia, niemniej jednak idealnie wpisują się w pewien czytelny i od pewnego czasu łatwo dostrzegalny schemat postępowania białostocko-podlaskiej klasy politycznej (chociaż jesteśmy przekonani że naszą tezę moglibyśmy spokojnie rozciągnąć do obszaru całej Rzeczypospolitej). 

Tylko dwa wyżej wymienione przypadki przewodniczącego Piorunka i radnego Kochana wprost idealnie pokazują, jak prawdziwa jest wielokrotnie przez nas stawiana teza o tym, że politycy mający być naszymi reprezentantami, żyją w innej, alternatywnej rzeczywistości. Doszliśmy do takiego momentu w historii dziejów, że nawet o zwykłym, prostym radnym miejskim, który w założeniu stanowić miał esencję demokracji, ciężko jest mówić, że reprezentuje czyjekolwiek i kogokolwiek interesy, oprócz tych partyjnych. Ukoronowaniem tego stanu rzeczy jest między innymi tzw. dyscyplina partyjna, zwłaszcza w obliczu co ważniejszych głosowań. To powoduje, że ów prosty radny zamiast być wierny swoim wyborcom musi być w pierwszej kolejności wierny lokalnemu partyjnemu hegemonowi. Jednym słowem partyjniactwo pełną gębą niemające nic wspólnego z obywatelskością. Radny może oczywiście stanąć okoniem. Jeśli jednak tak zrobi, może niemal natychmiast pożegnać się z miejscem na wyborczej liście przy następnych wyborach. Nie stawiamy w tym momencie zarzutu tylko rządzącej miastem i województwem PO, zjawisko dyscypliny partyjnej znane jest każdej partii. I oczywiście całej winy na obecny stan rzeczy nie zrzucamy tylko i wyłącznie na wspomnianą partyjną dyscyplinę. Jest to pewien przykład w sposobie, stylu rozumowania i postępowaniu obecnej klasy politycznej, będącej wierną przede wszystkim swoim szefom a nie nam, Obywatelom i wyborcom. 

W zestawieniu z powyższym dochodzą jeszcze bale, rauty, spotkania, mitingi, podróże zagraniczne, nagrody i premie dla urzędników. Są to kolejne przykłady jak władza "korzysta z życia" kosztem zdrowia oraz nerwów nas maluczkich. W kontrze to powyższego, jakże piękną jest wakacyjna wyprawa prezydenta Irlandii, który za wszystko oprócz przysługującej mu ochrony, zapłacił z własnej kieszeni. 

Do tego dochodzą urzędnicze decyzje. Ktoś powie że urzędnik to nie polityk. Zgadza się. Ale urzędnicy pracują w pewnym klimacie i przede wszystkim w ramach prawnych, które z kolei są kształtowane przez polityków właśnie.

Adam Zyskowski w tekście Co po miejskim rozdaniu? pisze: Urzędnicy traktują mieszkańców miasta, jak masę, którą trzeba zarządzać, a społecznych działaczy jak klientów, którym można zamknąć drzwi pod nosem, ofuknąć, zepchnąć do kąta. Trzeba podjąć działania mające na celu wzajemną edukację, by na linii urząd-organizacje pozarządowe (a szerzej obywatele) panowały relacje partnerskie. Aby w dialogu jedni drugich szanowali, jak równych sobie. Jak to osiągnąć? Nie wiem. Chyba nie wiedzą tego również organizacje pozarządowe [...] 

My wiemy i tym momencie podrzucamy gotową banalnie prostą odpowiedź -  ORGANIZUJMY SIĘ *! To  może czaso i pracochłonne ale naprawdę łatwe. Małym zalążkiem miała być Wspóltura i jesteśmy bardzo ciekawi jej najbliższego spotkania. Niewątpliwie będzie głośno, niewątpliwe pojawią się głosy rozżalenia, mamy nadzieję, że pojawią się również głosy nawołujące do zmian, które zacząć musimy od siebie. W białostockim środowisku twórczym (w najszerszym rozumieniu tego słowa) od pewnego czasu da się zaobserwować pewien ferment. Może nie wrze ale jeszcze kilka partyjnych wtop i kto wie. W Białymstoku i okolicach jest wiele wybitnych jednostek i prężnie działających (jak na nasze standardy ) organizacji, które łącząc siły mogłyby się pokazać decydentom jako realna siła, z którą należy się po prostu liczyć i przede wszystkim traktować poważnie. Bo jak sądzimy, ludzie mają już dość takiego stosunku władzy do Obywatela jaki widzimy ostatnio w Białymstoku. Wybory już za rok i mamy dużo czasu żeby się zorganizować. Do tematu wrócimy po wspomnianym spotkaniu Wpóltury.

* jednym z proponowanych przez nas rozwiązań może być tzw Płynna demokracja (Liquid democracy) o czy napiszemy w najbliższym czasie. Póki co do poczytania więcej pod tym adresem.

 

Fejsbunio

Łączna liczba wyświetleń

Ale, o co tu chodzi ?

Podstawowe info:
Będziemy pisać o tym co nas wkurza, cieszy lub śmieszy. Po prostu.

"Było nas trzech w każdym z nas inna krew ale jeden przyświecał nam cel" - tak śpiewali w Perfekcie jeszcze za czasów Hołdysa. W nas krew płynie niezmiennie ta sama, białostocka, podlaska, bo kochamy nasze miasto i nasz region. Podlasie dobrymi ludźmi stoi - to wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli przyjemność u nas gościć.

I jeden przyświeca(-ł) nam cel - podtrzymywanie starych dobrych wartości. Sami nie wiemy dokładnie co to może znaczyć, ale ładnie brzmi.

Ach zapomnielibyśmy - jest nas 6 i brakowało nam rymu żeby ładnie zacząć.

My z folwarku:
Albert Potiomkin
Noe Bialystoker
Jan Matejko
Pan Japa
Kiva Jakotako
Wit Stwórz