Opero ach Opero, quo vadis? Bo im dalej w las tj. im bardziej wierzymy, że Opera się w końcu dotrze i rozkręci, to tym bardziej operowa machina się zacina. Pisaliśmy, że wiele działań, zwłaszcza w materii promocji już z daleka zalatuje amatorką, ale mimo wszystko jako instytucja młoda, niedoświadczona ciągle ma dość znaczny kredyt zaufania. Kredyt, który niestety powoli się wyczerpuje zwłaszcza poprzez działania o których od jakiegoś czasu było głośno a co opisał Poranny.
Jak się okazało Opera i Filharmonia Podlaska czytaj Dyrektor Skolmowski, nie wpadł przed inauguracją nowego budynku, na pomysł przeprowadzenia testów akustycznych. Bo z akustyką w nowym budynku, jak się okazało po premierze, delikatnie mówiąc nie jest najlepiej (czego sami jaki widzowie Opery doświadczyliśmy).
Testy akustyczne zostały w końcu przeprowadzone, na wyniki musimy poczekać do końca miesiąca. I w tym miejscu zaczynają się rzeczy ciekawe, a właściwie zaczęły przy wyborze firmy, która miała się zająć testów akustycznych przeprowadzeniem.
Firma "Pracownia Akustyczna Kozłowski", którą wybrał Dyrektor Skolmowski za wykonanie wspomnianych testów zażyczyła sobie 56 tyś zł. (Swoją drogą to najpewniej czysty zbieg okoliczności, że badania wykonuje firma z Wrocławia, poprzednim miejscu pracy Pana Dyrektora) Natomiast projektant operowej akustyki Jan Dodacki chciał 16 tyś. Marszałek Dworzański problemu nie widzi i mówi, że za wydatkowanie pieniędzy odpowiada dyrektor opery. To jego zadanie, a nie samorządu województwa. Zgadza się, święte dyrektorskie prawo. Tylko, że po takich wypowiedziach zostaje jakiś dziwny niesmak. Wszak Opera karmiona jest gigantycznymi budżetowymi pieniędzmi, łącznie z kroplówką z białostockiego Urzędu Miejskiego i są to pieniądze publiczne, nasze, którymi po prostu nie wypada tak szastać.
Powoli dochodzimy do tzw. "wypowiedzi kwiatków". Jak mówi Marszałek Dworzański kontrowersje, które budzi sprawa akustyki w operze nie są związane z wadliwym projektem, lecz z faktem, że kierownictwo instytucji pierwszy raz miało do czynienia z tak wysokimi technologiami i nie do końca radziło sobie z ich obsługą. Po dokonaniu audytu okazuje się, że pewna modyfikacja urządzeń odpowiadających za akustykę pozwoli uzyskać zaplanowany efekt.
Pomijając delikatny przytyk w stronę pracowników Opery (a może kierownictwo należy rozumieć dosłownie?) po raz kolejny potwierdza się nasza teza o operowej amatorce. Co w tym przypadku, być może nie wprost, ale przyznał sam Marszałek.
I najciekawsze na koniec. Jak czytamy na Wrotach Podlasia testy akustyczne w Operze były przeprowadzane! Poczytajcie sami, było to dokładnie 16 maja ubiegłego roku.