Alkierz - witajcie w Białymstoku

Przepraszamy że nas tu trochę mniej. Szykujemy jednak wielki come back i obiecujemy, że znowu co niektórych zaboli. Tymczasem doszły nas smutne wieści z Supraśla i łamiąc lekko naszą zasadę, że piszemy tylko o Białymstoku napiszemy kilka zdań o tamtejszej sytuacji. W końcu Supraśl do dzielnica Białegostoku ;)

Jest takie miejsce w Supraślu, całkiem zacne i przytulne jednocześnie. Do tego jest to miejsce z duszą i klimatem jakich ze świeczką na świecie szukać. Umiejscowione przy głównej, prawie wjazdowej ulicy w Supraślu, dumnej ul Piłsudskiego, w pięknym (acz teraz rozmontowanym przez remont) starym kinie, między dwoma kościołami. Miejsce to Alkierzem się zwie i dzięki staraniom rodziny Łasiewickich przez parę ostatnich lat na stale "wryło" się w niepowtarzalny klimat małej, podbiałostockiej miejscowości. Przez cały czas działalności Alkierz zapracował sobie na status miejsca kultowego, do którego dzięki mnogości wydarzeń kulturalno - artystycznych człowiek chce po prostu wrócić. Podsumowując - jeśli jakiś przybytek można nazwać esencją Podlasia to na ten tytuł zasłużył właśnie Alkierz.

Dość tych komplementów i słodkości. Niektórzy przecież mogą mieć inne, niekiedy kompletnie odmienne od tego co wyżej napisaliśmy, zdanie. Szanujemy to. Wielkim niefartem jest jednak fakt, że takie to odmienne zdanie mają włodarze Supraśla, którym ciężko jest docenić jak wielkie znaczenie ma obecność Alkierza w ich miasteczku. A znaczenie jest to naszym zdaniem niebagatelne. To dzięki Łasiewickim w małej, kilkutysięcznej miejscowości mogliśmy np. oglądać i słuchać artystów, którym niekiedy nie po drodze do samej stolicy Podlasia. Nie będziemy ich teraz wymieć, poczytajcie sobie na www Alkierza. Do tego niezliczona ilość wystaw, pokazów, gier i zabaw. To wszystko oczywiście w miłym i konkretnym towarzystwie przy dobrym alkoholu (a mieliśmy już nie chwalić...) 

Ogólnie do miejsca o mikrogabarytach Supraśla ciężko jest sprowadzić tzw. turystów. Zachęta musi być wyjątkowa, niestandardowa i oczywiście oryginalna. OK, zgadzamy się Supraśl ma puszczę, ma rzekę, małomiasteczkowy klimat, monastyr, tradycję i czyste powietrze (to ostatnie cenimy chyba sobie najbardziej). Stawiamy jednak dolary przeciwko orzechom, że miejsc o podobnym profilu w Polsce jest na pęczki. Miasto, aby szacowny turysta zechciał w ogóle się w nim zjawić i później wrócić, musi mieć duszę, niepowtarzalną aurę tajemniczości i otwartości zarazem. Jest to niezwykle trudno osiągalne i jeszcze trudniejsze do wypracowania. Kraków ma swoje wąskie uliczki artystów, ma Kazimierz i Piwnicę pod Baranami, Warszawa ma zabytki, bolesną historię i Łazienki, Gdańsk ma Neptuna i morze. Są to metropolie, które podaliśmy tylko dla przykładu - one także a może przede wszystkim wiele czasu i środków finansowych poświęcają na promocję, kształtując swój pozytywny image pod kątem turysty właśnie. I w końcu lokale, miejsca gdzie gość (ale i oczywiście tubylec) może posiedzieć, porozmawiać na tematy ważne i ważniejsze, gdzie może zjeść i się dobrze pobawić. To wszystko wyżej to składowe części miasta z duszą i klimatem i to dzięki nim miasta mogą zaoszczędzić środki na promocję.

I teraz wracamy na nasze podlaskie podwórko gdzie włodarze Supraśla mówią "wypad" dla miejsca, które składało się na supraską duszę. To tak jakby wyciąć sobie płuco, nerkę albo oko. Niby żyć można i ponoć się da (nie wiemy dokładnie jak to jest z tym płucem), ale żywot marniejszy, niepełny i w ogóle jakiś taki bezpłciowy, bo ani to papierosa zapalić - bo jedno płuco, ani wódki się napić - bo jedna nerka filtracji może nie ogarnąć a i jednym okiem na piękną dziewuchę słabo się patrzy. Taki właśnie będzie teraz Supraśl. Burmistrz Dobrowolski z usłużnym Dyrektorem Jakuciem postanowili popełnić coś co na potrzeby tekstu nazywamy półseppuku i wyciąć sobie wyżej wspomniane organy. O szkodach jakich narobili przekonają się za jakiś czas.

Napiszemy to wprost - jesteśmy białostoczakami, którzy Supraśl ukochali podobnie jak swoje miasto. Z tym, że Supraśl nie jest miejscem ukochanym bezwarunkowo. Jednym z warunków wizyty w podbiałostockim uzdrowisku była wizyta w Alkierza, przeważnie celem konsumpcji pierogów. Tak, wyprawa busem nr 111 a wcześniej Voyagerem lub autem po prostu, nie zawsze dotyczyła Supraśla samego w sobie tylko Alkierza własnie. Przez brak tego miejsca na supraskiej mapie stracimy ochotę na częste wypady w tamte rejony Puszczy Knyszyńskiej...

Zaznaczamy że nie są nam do końca znane powody eksmisji. Jak nie wiadomo o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. Nie wierzymy jednak, ze przy odrobinie dobrej woli ze strony supraskich urzędasów nie dałoby się problemu rozwiązać. Wyznajemy zasadę że zawsze się da - trzeba tylko chcieć i tego chciejstwa, jak sądzimy ze strony Burmistrza i Dyrektora najwidoczniej zabrakło. Nie od dziś wiadomo, że Alkierz to  dla supraskich decydentów siedlisko zła, rozpusty i pijaństwa. Co zaczął Dyrektor Stawnicki twórczo rozwinął Dyrektor Jakuć. W ten to sposób obaj Panowie, bez najmniejszego przygotowania do zarządzania kulturą rozwalili jedyne obok Wierszalina kulturalne miejsce w Supraślu...

Było takie miejsce w Supraślu, całkiem zacne i przytulne jednocześnie. Do tego miejsce z duszą i klimatem jakich ze świeczką na świecie szukać. BYŁO...

Panu Burmistrzowi Dobrowolskiemu i Dyrektorowi Jakuciowi hardstokowa ekipa serdecznie gratuluje niezwykle śmiałej i w ogóle niekontrowersyjnej decyzji. Podsumujemy to wielokrotnie przez nas używanym i być może lekko już wyświechtanym zdaniem - "co by tu Panowie jeszcze spieprzyć, co by tu jeszcze spieprzyć". Panowie Dobrowolski i Jakuć to w ogóle ciekawe persony. Zbiera się nam na odrębny tekst o tym co wyprawiają w Supraślu.

Ps. Serdecznie zapraszamy Alkierzowców do Białegostoku. Przyjmujemy Was z otwartymi ramionami i liczymy na niezłe zniżki w barze gdzie będzie nas pełno i mnogo bardzo. Do zobaczenia.

 

Fejsbunio

Łączna liczba wyświetleń

Ale, o co tu chodzi ?

Podstawowe info:
Będziemy pisać o tym co nas wkurza, cieszy lub śmieszy. Po prostu.

"Było nas trzech w każdym z nas inna krew ale jeden przyświecał nam cel" - tak śpiewali w Perfekcie jeszcze za czasów Hołdysa. W nas krew płynie niezmiennie ta sama, białostocka, podlaska, bo kochamy nasze miasto i nasz region. Podlasie dobrymi ludźmi stoi - to wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli przyjemność u nas gościć.

I jeden przyświeca(-ł) nam cel - podtrzymywanie starych dobrych wartości. Sami nie wiemy dokładnie co to może znaczyć, ale ładnie brzmi.

Ach zapomnielibyśmy - jest nas 6 i brakowało nam rymu żeby ładnie zacząć.

My z folwarku:
Albert Potiomkin
Noe Bialystoker
Jan Matejko
Pan Japa
Kiva Jakotako
Wit Stwórz