Wiekopomna to chwila, Panowie dyrektorzy z Opery i ze strony Jagiellonii ogłosili podpisanie porozumienia między wspomnianymi instytucjami. Dokument dotyczy organizacji prezentacji przed rundą wiosenną jagiellońskiej drużyny w budynku Opery i Filharmonii Podlaskiej, która jak się dowiadujemy z filmu zamieszczonego na youtube jest "cool"... (poniżej)
Można pomyśleć że to genialne posunięcia z kategorii win - win. Na pierwszy rzut oka owszem. Organizacyjny i może przede wszystkim biznesowy geniusz dyr Skolmowskiego objawia się po raz kolejny z całą mocą. Otwieranie się na nowe środowiska to podstawa działalności tak młodej instytucji, ale jak to życiem bywa, wszędzie potrzebny jest umiar.
Zawsze się nam wydawało, że Opera, mimo że to sprawa wybitnie ziemska należy to sfery sacrum, miejsca w pewien sposób magicznego, gdzie kiedy już przekroczymy jej progi, zostaniemy przeniesieni w inny, może nawet bajkowy, ale na pewno lepszy świat. Żyliśmy przekonaniem, że każda instytucja z katalogu opera, teatr to miejsce wyjątkowe, w żaden sposób nieskalane szarością i banałem. Co więcej zakładaliśmy, że instytucje kultury wysokiej (a taką chyba przecież jest Opera) mają swój określony target i wszystkie operowe "produkcje" (jakie to brzydkie słowo) są skrojone pod pewnego widza, zwanego również niekiedy melomanem.
Tyle naszych wyobrażeń. Wracamy na ziemię. To, że Opera organizuje prezentację drużyny piłkarskiej i zaprasza kibolstwo, które potrafi opluć własnego zawodnika za to, że jest czarny, to jakaś kpina. (Uprzedzając ataki - wiemy, że Jagiellonia ma również tzw kibiców, wiernych fanów, których bardzo szanujemy) Zdajemy sobie sprawę, że tak wygląda walka o klienta, bo budżet Opery jest napięty. Jednak naszym zdaniem dyr Skolmowki chwyta się brzytwy i niebezpiecznie przekracza pewną granicę. Zapomina, że pozyskując nowych odbiorców może stracić tych starszych, wyrobionych. Co więcej, Opera takimi działaniami traci swoją wyjątkowość, staje się produktem dla wszystkich. A nie musimy chyba mówić czym jest produkt "dla wszystkich"...
Powiedzmy sobie szczerze, otwarcie i prosto w twarz - Opera na siebie nie zarobi. Po prostu. Przy ogromie tej inwestycji nasi lokalni włodarze od SLD przez PiS po PO jakoś nie przewidzieli, że Opera i Filharmonia Podlaska stanie się molochem i przy okazji piękną metaforą naszym podlaskich małomiasteczkowych, i wiejskich kompleksów, do których teraz wszyscy będziemy dokładać. I nawet współpraca z Jagiellonią tego nie zmieni. Koniec, kropka.
Starożytni ukuli ciekawe powiedzonko - pecunia non olet. Może w zamian za udostępnienie operowego "lokalu", najsławniejszy członek rodziny Prezydenta Truskolaskiego Pan cezary sypnął groszem? Jagiellonia przecież zgarnęła kolejne 0,5 mln złotych z miejskiego budżetu... Są jednak pieniądze, które śmierdzą i odnosimy wrażenie, że Pan Dyrektor zapomina że jest dyrektorem instytucji kultury wysokiej. Wiele razy pisaliśmy, że podziwiamy biznesowe zdolności dyr Skolmowskiego, 100 000 widzów w tak krótkim czasie to wynik znakomity. Jednak po stwierdzeniu, że mimo wszystko Opera na siebie nie zarobi warto zająć się jej poziomem artystycznym a nie liczeniem brakujących pieniędzy...