Jagiellonia traci ostatnio bramki na potęgę - a strzela ich też mało. Ale nie o słabej postawie w obronie i kontuzji Tomasza Frankowskiego, który może zakończyć karierę będzie tu mowa.
Choć przykład owego urazu świetnie może wprowadzić nas w temat sportu po białostocku. Otóż - Tomasz Frankowski, przez wielu uważany za najlepszego napastnika Polski zerwał więzadła w kolanie w starciu... z własnym obrońcą na treningu. Tym samym niejaki Gusić (sic!) zyskał miano najlepszego transferu sezonu.
Z kolei, na miano najlepszej inwestycji ostatnich lat w Białymstoku nieśmiało stara się zasłużyć Stadion Miejski w Białymstoku, a raczej to co wokół niego robi białostocki magistrat.
Projektant stadionu mówił nawet kiedyś o tym, że może oddać życie za to, że projekt jest pozbawiony wad. I to jest chyba klątwą tego stadionu - bo w kilka dni później autor projektu zginął w katastrofie awionetki w Asturii.
I w tym miejscu wypada postawić sobie pytanie - kto miał, ma lub będzie miał rację, a kto jest wszystkiemu winien?
Konsorcjum Eiffage, pierwszy wykonawca stadionu, który przez długie tygodnie zastanawiał się jak ustawić żelbetonową konstrukcję okalającą stadion? (podobno w projekcie rozwiązanie innowacyjne, niestosowane nigdzie wcześniej)
Miasto, które nie potrafiąc przyznać się do błędu, którym był wybór najniższej zaproponowanej ceny, a w linii zstępnej źle rozpisany przetarg - postanowiło zerwać umowę z wykonawcą, który nie nadążył z pracami?
A może winny jest sam klub, który niespodziewanie dobrze wystartował w ekstraklasie rozbudzając nadzieję wszystkich, którzy upatrywali w Jagiellonii solidne barki do promowania własnych jestestw?
Ze strony już drugiej, trzeciej a nawet może i czwartej - winne są także poprzednie władze, które przez lata nie potrafiły w Białymstoku zbudować obiektu sportowego na miarę metropolii?
A jak komuś ciężko znaleźć drzazgę w oku swoim, to winny jest naród - który tak bardzo ukochał sobie piłkę nożną i przez suwerena tegoż narodu - państwo - pozostałe sporty są zaniedbywane?
W Stadion Miejski w Białymstoku, którego początki generalnej przebudowy sięgają 2006 roku wpompowano już nie mało miejskiej kasy (tak, z dofinansowaniem UE włącznie). Pierwsza część stadionu miała być gotowa w lipcu 2011, całość do końca 2012 roku. Obecnie nie wiadomo, czy perspektywa początek 2014 jest realna. Miasto znów zawaliło, tym razem powtórny przetarg - rozstrzygając go w taki sposób, że Krajowa Izba Odwoławcza nakazała rewizję jego wyników. Do tego dodać należy, że magistrat jest zmuszony wyemitować obligacje o wartości 120 mln zł., które budowę stadionu pokryją. Pomysł dobry, acz opozycja krzyczy, że ktoś to będzie musiał kiedyś spłacić. Problem w tym, że i ktoś kiedyś, w tym opozycja, podjął decyzję o tym, by stadion ten budować. Więc, jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć i B, a nie szukać pretekstów to zbijania kapitału politycznego.
I tak o to legenda zachodzi we wschodzącym mieście. Wychowanek Jagiellonii - wracając na stare śmieci - marzył o tym, by zagrać na nowym stadionie w Białymstoku. A tak - może się okazać, że przez kolegę z drużyny - nie zagra już nawet na obskurnym stadionie, który do takiego stanu doprowadzili włodarze miasta.
Okaże się zaraz, że Jagiellonia zniknie z mapy drużyn na najwyższym poziomie. Dzielnie od lat o pozostanie w tym gronie walczą białostockie siatkarki AZS. Piłkarze będą grać na najnowocześniejszym stadionie w niższych ligach, a siatkarki tułając się po licealnych halach oby w ekstraklasie pozostały.
PS: Wśród członków redakcji jest kilku osobników, którzy piłkę nożna lubią i nawet co niedziele sprawdzają jak tam tej Jagiellonii poszło w lidze.